Lądujemy w Edynburgu, z paszportem w plecaku i zatwierdzonym ETA. Lotnisko znajduje się na zachód od miasta – dobrze skomunikowane, ale cel jest jasny: kierunek do dealera Triumpha na Peffermill Road. Przekazanie maszyn przebiega profesjonalnie. Bagaż jest spakowany pod jazdę na motocyklu, co oszczędza nerwy. Nasze maszyny to: Triumph Tiger Sport 800 i Triumph Tiger 900 GT Pro, obie świeżo serwisowane i w pełni wyposażone w kufry, gotowe na Highlands. Pierwszy etap jest celowo krótki. Tylko około 40 kilometrów do hotelu w Dunfermline. Zamiast stresu w wielkim mieście mamy ronda i obwodnice – idealne ćwiczenie na lewostronny ruch. Tygrysy mruczą w kierunku jedynego przystanku przy trzech mostach nad Firth of Forth – które przekraczamy w słońcu, co oznacza, że podróż może się rozpocząć. Spontanicznie decydujemy się po zajęciu pokoi na wypad do St. Andrews, słynnego miasta uniwersyteckiego, na spokojną kolację.

11 dni w Szkocji - surowe piękno z perspektywy siodła
Prawdziwy relaks na dwóch kółkach
Jedenaście dni, dwa motocykle, 2000 kilometrów w Szkocji: surowa pogoda, wymarzone trasy i przygody na adventure i sport touring. Feelgood Reisen - podróżuj bez stresu.
&width=72&height=72&bgcolor=rgba_39_42_44_0&mode=crop)
Poky
published on 15.08.2025
Dzień 1 – Przyjazd do Edynburga: łagodny start w ruchu lewostronnym
Dzień 2 – Przez Centralne Highlands do Dinnet
Opuszczamy Dunfermline wcześnie rano, a drogi stają się coraz bardziej wiejskie. Przez A823 kierujemy się do Crieff, a potem dalej do Aberfeldy. Tam, na trasie, znajduje się Dewar’s World of Whisky – miejsce warte odwiedzenia, o ile czas pozwala, ale z powodu zmiennych warunków pogodowych postanawiamy przejechać dalej. Za Aberfeldy droga B846 i B8019 prowadzi w stronę Pitlochry, oferując solidną porcję zakrętów. Spektakularny Queen’s View zapewnia imponujący widok na Loch Tummel – obowiązkowy przystanek, którego nie można przegapić. Za Pitlochry, drogami bocznymi wijemy się przez pofałdowany krajobraz w kierunku Braemaru. B950 i A93 dostarczają tego, co obiecuje Szkocja: faliste pasy asfaltu, wąskie przejazdy przez miasteczka, gęste żywopłoty, ale także rozległe widoki na Highlands.
Naszym celem jest Dinnet – cicha okolica, idealny punkt wyjścia na następny dzień. Trasa prowadzi przez odludne drogi kategorii A i B – kręte, momentami szorstkie, ale zawsze warte przejechania. Modele Tiger, które przy tej okazji oczywiście porównuję, radzą sobie świetnie, a ich zawieszenia gładko pokonują nierówności. Tiger 900 GT Pro jest nieco bardziej komfortowy, oferując regulację elektroniczną tylnego amortyzatora, co pozwala szybko dostosować się do zmieniającego się obciążenia lub stylu jazdy. Kolację zjadamy w Boat Inn w Aboyne, sąsiedniej miejscowości Dinnet, gdzie podają kurczaka i rybę w towarzystwie piwa z lokalnego browaru. Moda na piwa rzemieślnicze zdecydowanie dotarła na północ Szkocji.
Dzień 3 – Speyside: Whisky, wąskie drogi i ruiny
Dziś zostawiamy bagaże w hotelu i ruszamy we dwójkę na Tiger 900 GT Pro. Trasa prowadzi przez Kildrummy Castle i wzdłuż klasycznych destylarni Speyside. Glenfiddich, Glenlivet, Glenfarclas, Glen Grant – każdy miłośnik whisky znajdzie tu coś dla siebie. Odwiedzamy bardziej kameralną destylarnię Tomintoul, degustacja jest oczywiście obowiązkowa. Nawet jako kierowca mogę trochę skosztować, a próbki zabieram do domu w specjalnie przygotowanych buteleczkach.
Speyside Cooperage robi również wrażenie: beczki to prawdziwe rzemiosło. Trasa łączy płynne drogi wiejskie z wąskimi odcinkami i zatoczkami na mijanki. Tutaj ujawnia się uprzejmość innych użytkowników dróg: kampery i samochody osobowe - zarówno lokalne, jak i turystyczne - ustępują miejsca motocyklistom i machają przyjaźnie na pożegnanie. Nawet jeśli mniejsze drogi są pełne dziur i asfaltu o zmiennej jakości, spędzamy klasyczny dzień w Highlands, który zachwyca zarówno pod względem jazdy, jak i kultury.

Bez Szkocji nie ma whisky, bez whisky nie ma Szkocji
Dzień 4 – Kierunek Invergordon: między Loch Ness a Cromarty Firth
Zaczynamy od samotnie położonego zamku Corgarff, przejeżdżając przez ośrodek narciarski przed Tomintoul do Grantown-on-Spey. Zwiedzanie destylarni Glenlivet pomijamy, ale mamy czas na skręt w stronę Loch Ness. Południowa strona jeziora – B862 i B852 – jest wąska, kręta i znacznie mniej uczęszczana niż turystyczna północ. Samo jezioro? Więcej mitu niż obowiązkowego punktu. Pomijając „Nessie”, oszczędzamy czas.
Stolica Highlands, Inverness, nie oferuje zbyt wiele do zobaczenia, więc przejeżdżamy ją bez zatrzymywania się, kierując się bezpośrednio przez most Kessock na północ. Ponieważ czas nam sprzyja, a pogoda tym razem jest łaskawa, postanawiamy opuścić monotonną A9 przy pierwszej okazji i pojechać malowniczą trasą do Cromaty, gdzie przeprawiamy się promem przez Moray Firth, a potem mamy już tylko kilka kilometrów do pięknego Kincraig Castle Hotel, dawnego zamku i rezydencji. Tygrysy są bezpiecznie zaparkowane i mamy czas na wieczorny spacer. Czas podsumować dzień w siodle Tiger Sport 800.
Pokazuje się jako maszyna skrojona pod drogi: wyprostowana pozycja, ergonomiczne dopasowanie także dla wyższych kierowców i pasażerów. Jej trzycylindrowiec zapewnia łagodną reakcję, ale w razie potrzeby solidny zastrzyk mocy. Najlepiej czuje się między 3.000 a 6.000 obrotów – pewna, ale nigdy nerwowa, idealna na podróże. Układ hamulcowy dorównuje temu w 900 GT Pro, precyzyjnie dozowalny z wyraźnym punktem ciśnienia. Dzień kończy się widokiem z pokoju na Cromarty Firth.
Dzień 5 – Dalej na północ: surowe wybrzeża, wspaniałe zamki
Etap prowadzi przez Tain i Glenmorangie. Kto omija destylarnię (tak jak my), może skorzystać z objazdu przez Bonar Bridge, gwarantując sobie przy tym mnóstwo frajdy z jazdy. A9 za Helmsdale staje się bardziej ekscytująca: stara nadmorska droga, zniszczony asfalt, strome zbocza, wspaniałe widoki. Zamek Dunrubin to idealne miejsce do zwiedzania; jeśli ktoś jest zainteresowany, może dwa razy dziennie obejrzeć pokaz ptaków drapieżnych w cenie 15,50 funtów lub odwiedzić absurdalne muzeum myśliwskie Earls of Sutherland. Spędziliśmy tam prawie cztery godziny, zanim ruszyliśmy dalej na północ.
Obowiązkowy przystanek John o’Groats jest typowo turystyczny, ale znak (najbardziej na północny wschód wysunięty punkt lądowej Szkocji) musi znaleźć się na zdjęciu. Dunnet Head natomiast oferuje prawdziwe doznania Nordkapu: latarnia morska, wiatr, klify, widok na Orkady. Hotel w Castletown jest praktyczny, co w zupełności wystarcza na dziś, zmęczeni zapadamy w krainę snów.

Siedziba hrabiego Sutherland: Zamek Dunrubin
Dzień 6 – Z Castletown do Ullapool: Czysta esencja Szkocji
Tankowanie w Thurso to obowiązek – później robi się pusto. A836 prowadzi nas do Durness, mijając zatoki i fiordy, przez wrzosowiska i torfowiska. Zjazd na B869 przez Drumbeg jest zalecany tylko przy dobrej pogodzie, więc niestety musieliśmy go pominąć. Porywy wiatru do 100 km/h i silne opady czynią ten etap prawdziwym wyzwaniem. Jednak nawet bezpośrednia trasa jest zapierająca dech w piersiach, wąska, kręta i nie dla początkujących. Częste zmiany pogody tworzą przepiękne łuki na niebie. Schuberth Concept, który testujemy intensywnie, dobrze znosi wszelkie kaprysy pogody.
Całkowicie wyczerpani docieramy przy 6 stopniach Celsjusza przez A835 do Ullapool, które przecina dawny teren lodowcowy. Royal Hotel leży bezpośrednio nad wodą – zajmujemy narożny pokój z pięknym widokiem na Loch Broom. Żaglówki kołyszą się na wietrze, podczas gdy gorący prysznic przywraca nam siły. W spokojnym Ullapool jest wiele do zobaczenia, ponieważ stąd odpływają promy na Zewnętrzne Hebrydy.
Dzień 7 – Dzień odpoczynku w Ullapool: Co Szkocja ma do zaoferowania poza jazdą na motocyklu
Dzień siódmy zaplanowany jest jako dzień przerwy. Ze względu na skromną pogodę wykorzystujemy go na krótki wypad do wąwozu Corrieshalloch. Krótki spacer wynagradza nas widokami na wodospady, które są dostępne od czasów wiktoriańskich. W porze lunchu delektujemy się świeżymi owocami morza w Seafood Shack. Po południu pozwalamy sobie na wspaniałe cortado w Kult Café, odwiedzamy garncarnię Highland Stoneware, a dzień kończymy przy muzyce na żywo w Arch Inn. Motocykle zostają zaparkowane, a my poznajemy lokalną scenę w pubie, gdzie spotykają się młodzi i starsi – to także część udanej podróży.
Dzień 8 – Na Isle of Skye: Włącznie z Pass of the Cattle
Zanim wyruszymy, prowadzę fragment wideo o Tiger 900 GT Pro. Następnie podążamy drogą A832 przez Gairloch i Kinlochewe, przemierzając dolinę Torridon. Kto, tak jak my, wybiera pętlę Applecross, doświadcza „Pass of the Cattle” – jednej z najbardziej wymagających dróg w Szkocji. Wąskie zakręty, jednopasmowe odcinki, strome podjazdy – polecane tylko przy dobrej pogodzie i doświadczeniu w jeździe. Później docieramy przez A87 i most Skye do naszego hotelu na Sleat, południowej części Isle of Skye. Kto chce, może popołudniem zrobić rundkę w stronę Portree. Dzień pełen wrażeń – zarówno pod względem jazdy, krajobrazów, jak i atmosfery.

Zabawa na Isle of Skye z Triumph Tiger Sport 800
Dzień 9 – Isle of Skye: między mgłą a północnym wybrzeżem
Dziś eksplorujemy Isle of Skye. Nasza trasa prowadzi przez Uig, Flodigarry i z powrotem do Portree. Szczególnie poza utartymi szlakami na północy wyspa ukazuje swoje surowe, pierwotne oblicze. Asfalt nie zawsze jest idealny, ale widoki to rekompensują. Talisker świadomie omijamy – destylarnie w Speyside były bardziej różnorodne.
Zatrzymujemy się za to w bardzo tradycyjnym zakładzie przetwarzania wełny. Można by pomyśleć, że Szkocja jest pełna takich miejsc, w końcu mieszka tu znacznie więcej owiec niż ludzi. Jednak zakłady takie jak Shilasdair Yarn & natural dye shop, gdzie można nabyć wełnę produkowaną i przetwarzaną w Szkocji, są naprawdę rzadkością. Pod koniec dnia wracamy do Toravaig House Hotel, gdzie spędziliśmy dwie noce na Skye. Przed wyjazdem następnego dnia możemy jeszcze raz skosztować fantastycznego Egg Royal (z lokalnym wędzonym) na śniadanie. Widać, że organizatorzy podróży z Feelgood Reisen to prawdziwi smakosze.
Dzień 10 – Prom, wiadukt z Harry'ego Pottera i Highland Games
Wczesnym rankiem ruszamy na prom: z Armadale do Mallaig. Przeprawa trwa około 30 minut, co daje nam czas na sesję zdjęciową dla testu odzieży tekstylnej Vanucci w lekkim deszczu. Następnie podążamy drogą A830, jedną z najlepszych tras motocyklowych w Szkocji, którą niestety pokonujemy głównie w deszczu. W jednym miejscu ruch staje w miejscu, co jest znakiem, że dotarliśmy do prawdopodobnie najsłynniejszego wiaduktu w Wielkiej Brytanii. Znany z serii filmów o Harrym Potterze, wiadukt Glenfinnan rozciąga się na długości 380 metrów.
Dalej kierujemy się w głąb lądu, wzdłuż malowniczego brzegu Loch Lommond, co oznacza, że jesteśmy już w okolicach Glasgow. Wybieramy najkrótszą trasę, ponieważ na dzisiejszy dzień mamy jeszcze jedną atrakcję: Highland Games w Helensburgh. Highland Games nie są klasycznym wydarzeniem sportowym – to część żywej szkockiej kultury. Tam, gdzie rzuca się pnie, podnosi ciężkie kamienie i macha młotami, nie chodzi o medale, ale o dumę, tradycję i wspólnotę. Dźwięk dud, mężczyźni w kiltach, zapach whisky i mięsa z grilla – to wszystko tam jest. Kto tam uczestniczy lub ogląda, zanurza się w świat, w którym siła fizyczna i obyczaje idą w parze. Nie czysto, nie cicho, ale wyjątkowo i niezapomnianie.
Dzień 11 – Targowisko w Glasgow, Falkirk Wheel, powrót do Edynburga: przez Trossachs do celu
Ostatni etap prowadzi bocznymi drogami do Glasgow, gdzie przejeżdżamy przez starówkę, jak tylko to możliwe. Na motocyklu szybkie zwiedzanie jest łatwe i wszechstronne – to po prostu lepszy sposób podróżowania. Odwiedzamy duży, częściowo zadaszony pchli targ w Glasgow, pijemy dobrą kawę i ruszamy dalej. Słowo na temat bezpieczeństwa w Szkocji: Szczególnie w obszarach miejskich Edynburga i Glasgow często dochodzi do kradzieży motocykli. Dlatego nawet przy krótkich postojach zawsze zabezpieczaliśmy nasze Tigery solidnym łańcuchem i blokadą tarczy hamulcowej. To rekomendacja dla każdego podróżującego motocyklem.
W drodze powrotnej do Edynburga czeka na nas prawdziwy cud techniki: Słynne Falkirk Wheel wykorzystuje prawo Archimedesa. W każdej z dwóch obrotowych gondoli pływa łódź – niezależnie od jej wagi, ponieważ wyparte przez nią woda równoważy masę. To oznacza, że obciążenie pozostaje zawsze takie samo, niezależnie od tego, czy w gondoli znajduje się ciężka, lekka łódź, czy nie ma jej wcale. Dzięki temu system pozostaje w równowadze, a gigantyczne koło może być napędzane zaledwie około 1,5 kWh energii na obrót – tyle, ile potrzeba do zagotowania ośmiu czajników wody. Dwa ogromne koła zębate i silniki hydrauliczne obracają koło cicho i precyzyjnie, reszta to czysta fizyka. Bez przeciwwag, bez sztuczek – tylko geniusz Archimedesa w najczystszej postaci.
Kluczowy czynnik to organizacja – Feelgood Reisen to umożliwia
Najważniejszym warunkiem udanej podróży, takiej jak ta, jest doskonałe przygotowanie przez Feelgood Reisen. Trasa była przemyślana, zrównoważona i pełna różnorodności – między kulturalnymi przystankami, motocyklowymi atrakcjami a relaksującymi odcinkami. Szczególnie opcjonalne alternatywne trasy i elastyczne warianty dzienne świadczą o praktyczności i doświadczeniu. Hotele były przyjazne dla motocyklistów, zapewnione było bezpieczne parkowanie motocykli, a lokalna gastronomia była zróżnicowana. Nawet w przypadku nieprzewidzianych zdarzeń, takich jak późny przyjazd, zła pogoda czy problemy techniczne, można było skorzystać z jasno określonego planu awaryjnego. Kto nie chce martwić się nawigacją, zakwaterowaniem czy rezerwacjami, tylko skupić się w pełni na jeździe i doświadczeniu, znajdzie w Feelgood Reisen niezawodnego partnera, czy to w Szkocji, czy w innych regionach świata.